Milka, kocia babcia, przyjechała z Bieszczad po śmierci opiekunki. Straciła wtedy dom i jakiś czas żyła na dworze. Do momentu, gdy się rozchorowała i wolontariusze zaczęli ją leczyć. Stwierdzono nowotwór w pysku i uznano, że ma przed sobą niewiele życia. Przez znajomych znalazło się dla niej miejsce w Azylu. Po badaniu okazało się, że to zęby były problemem. Nowotworu nie było, ale zęby i dziąsła były tak potwornie chore, że konieczne było całkowite wyrwanie. Od tamtego momentu jest wszystko w porządku. Kotka miła, spokojna, śpi w łóżku.